Jak bezpilotowe aparaty latające zmieniły pole walki – czy ukraińskie doświadczenia mogą być wykorzystane jeden do jednego?

×
Ułatwienia dostępu
Rozmiar czcionki +-RESET
Kontrast / Kolory CiemnyJasnyMonoKontrastRESET

To, co obserwujemy w Ukrainie to absolutna dominacja bezpilotowych aparatów latających, które są środkiem oddziaływania na poziomie taktycznym, ale także i strategicznym. Ale czy zawsze tak będzie?
 
Bezpilotowe aparaty latające obecnie przejęły niemal całkowicie obrazowe rozpoznanie taktyczne i taktyczno-operacyjne, obserwację pola walki, choć tutaj na poziomie wyższym są one uzupełniane przez rozpoznanie satelitarne. Ukraińskie doświadczenia pokazują, że przekazywanie obrazów satelitarnych nawet do dowództw brygad owocuje lepszą orientacją sytuacyjną i pozwalają łatwiej zbudować kompletny obraz rozmieszczenia wojsk w rejonie działań bojowych brygady. Bezpilotowce poszukują i wskazują cele do zniszczenia przez artylerię polową, ale również same są szeroko wykorzystywane do atakowania obiektów naziemnych. W tym celu stosuje się zarówno drony uderzeniowe klasy FPV (sterowane z użyciem zobrazowania First Person View), jak i aparaty zrzucające niewielkie ładunki bojowe, tzw. bombodrony. Szczególną ich odmianą są aparaty o dużych rozmiarach, tzw. baba jaga, operujące głównie w porze nocnej dzięki kamerze termowizyjnej. Są to najczęściej komercyjne aparaty służące do celów rolniczych, a nabywane na platformach zakupowych, głównie z Chin, które należą do największych producentów komercyjnych bezpilotowych aparatów latających na świecie. Są one oczywiście przerabiane, otrzymują kamery termowizyjne, odporne na zakłócenia szyfrowane linie łączności, no i oczywiście wyrzutniki dla różnych ładunków bojowych o masie nawet do 50 kg. Takie aparaty wykorzystuje się również do stawiania min w nocy.

Czy to wszystko oznacza, że drony są aż tak bardzo skuteczne? Ich zaletą są głównie małe rozmiary co powoduje że trudno je trafić z broni strzeleckiej, a niekiedy nawet trudno taki aparat dostrzec. Jest też wyjątkowo tani, więc można go używać w takiej masie, że tradycyjne kosztowne środki przeciwlotnicze stają się wobec dronów taktycznych całkowicie bezużyteczne. Ale na tym ich zalety się kończą.

Ładunki bojowe małych bezpilotowych aparatów latających są wciąż zwiększane, ale nadal mają one siłę pocisku moździerzowego średniego kalibru.
Ładunki bojowe małych bezpilotowych aparatów latających są wciąż zwiększane, ale nadal mają one siłę pocisku moździerzowego średniego kalibru.

Do wad należy głównie relatywnie mały zasięg, ograniczony mniej więcej do 20 km, a dla bardziej profesjonalnie wykonanej amunicji krążącej o wyższych kosztach (a zatem stosowanej w mniejszej liczbie) – do 50-70 km przy zastosowaniu drona-retranslatora, tzw. „pszczoły-matki”. Długotrwałość lotu  typowych lekkich quadrokopterów to maksymalnie 40-60 minut, co często nie wystarcza dla dolotu w rejon działań, wyszukanie odpowiedniego celu i wykonanie ataku na niego. Takie drony są bardzo podatne na wilgoć, dlatego nie specjalnie są w stanie operować w deszczu, w czasie opadów śniegu, a nawet w gęstej mgle. Zresztą w gęstej mgle, a często też w czasie opadów, operator niewiele widzi za pomocą ich kamery pokładowej. Ręczne sterowanie jest trudne i nawet doświadczony operator drona nie zawsze jest w stanie wykonać skuteczny atak. Bardzo dużym ograniczeniem jest mały ładunek bojowy, powodujący niewielkie uszkodzenia zaatakowanych obiektów. Dlatego na bardziej odporne obiekty pola walki trzeba ponawiać ataki, by uzyskać wymagany efekt. Zwykle na zniszczenie jednego czołgu trzeba zużyć 10-15 dronów FPV, a czasem i 20. Niektóre obiekty, takie jak mosty, solidne budynki, ziemianki, bunkry – są w ogóle nie do ruszenia przez drony.

Najważniejszą zaletą bezpilotowców pola walki jest ich śmiesznie mała cena, przez co można stosować je na skalę niezwykle masową, pomnażając efekty ich działania przez efekt skali.
Najważniejszą zaletą bezpilotowców pola walki jest ich śmiesznie mała cena, przez co można stosować je na skalę niezwykle masową, pomnażając efekty ich działania przez efekt skali.

Mimo to drony są bardzo powszechnie używane i obecnie faktycznie odpowiadają za większość strat przeciwnika. Ale należy sobie od razu wyjaśnić: jest to spowodowane charakterem tej wojny. Rosjanom nie chodzi bowiem o zajęcie ukraińskiego terytorium, by potem latami zmagać się z ukraińskim oporem, jak Amerykanie w Iraku czy Afganistanie. Celem rosyjskich działań jest złamanie ducha i woli walki narodu ukraińskiego, po to by w atmosferze apatii i rezygnacji dokonać zmiany władzy w Kijowie na taką, która będzie sprzyjała Rosji. Później terrorem i indoktrynacją doprowadzi się państwo ukraińskie do pełnego posłuszeństwa, tworząc coś w rodzaju kolejnej Białorusi. A taki sposób prowadzenia wojny wymusza długotrwały konflikt na wymuszenie. Dlatego obie strony mocno oszczędzają drogie systemy uzbrojenia, takie jak czołgi, artylerie, samoloty bojowe, pociski kierowane różnych typów, rakiety balistyczne. Gdyby jednak wojna przeszła w fazę manewrową, wówczas priorytety ulegną zmianie. Na pierwszy plan wysuną się wtedy środki walki o znacznie większych możliwościach bojowych, o większej skuteczności, choć oczywiście także dużo droższych. Nadal bezpilotowce będą masowo stosowane, ale nie będą już wówczas tak bardzo dominować na polu walki. Trzeba więc przyjąć maksymalnie wiele ukraińskich doświadczeń, ale jednocześnie należy analizować jaką wojnę nam przyjdzie prowadzić, starając się przewidzieć, jakie w takiej wojnie będzie miejsce i rola dronów.

Popularne rosyjskie Orłany to przykład prostego, ale skutecznego aparatu taktycznego do obserwacji pola walki.
Popularne rosyjskie Orłany to przykład prostego, ale skutecznego aparatu taktycznego do obserwacji pola walki.

Michał Fiszer, współpraca Maciej Herman

1 czerwca 2025 r. Ukraina dokonała ataku na rosyjskie bombowce strategiczne z wykorzystaniem kombinacji bezpilotowych aparatów latających i technik dywersyjnych. Oficjalnie operację znaną jako „Pawutina” czyli sieć pająka przeprowadziło ukraińskie SB (Służba Bezpieczeństwa), ale nie jest wykluczone że to jednak robota wywiadu wojskowego GUR.

Operację tą przygotowywano podobno 18 miesięcy. Cel był nie byle jaki, bo kosztujące setki milionów dolarów bombowce strategiczne, której floty Rosja nie jest w stanie uzupełnić, bo samoloty te nie są produkowane od wielu lat. Wznowienie ich produkcji obecnie to niesamowicie kosztowne i trudne przedsięwzięcie. Poza rolą odstraszania jądrowego rosyjskie bombowce są używane do systematycznych ataków pociskami manewrującymi Ch-101 na Ukrainę. Część samolotów pozostaje przez określony czas, zwykle trzy tygodnie, w dyżurze z bronią jądrową w ramach gotowości bojowej sił strategicznych. Po zluzowaniu ich przez kolejną grupę bombowców, kilka z nich jest uzbrajanych w pociski skrzydlate z głowicami konwencjonalnymi Ch-101 i po otrzymaniu sygnału do ataku lecą odpalać podwieszone pociski nad Morzem Kaspijskim. Pociski po zrzucie rozkładają skrzydła, uruchamiają swoje silniki i samodzielnie lecą do celu w Ukrainie. Łącznie Rosja posiada 58 samolotów Tu-95MS i 16 nowszych Tu-160, A także 62 Tu-22M3, przeznaczone głównie do ataków jądrowych na Europę na wypadek wojny na poziomie strategicznym.

Ukraińska operacja specjalna była skierowana na cztery bazy lotnictwa strategicznego i na lotnisko z zakładami remontowymi zabezpieczającymi logistycznie samoloty strategiczne. Były to lotniska strategiczne: Olenia koło Murmańska, Diagiliewo po Riazaniem,  Biełaja pod Irkuckiem i leżąca przy granicy chińskiej baza Ukrainka. Piątym lotniskiem było Iwanowo, gdzie mieszczą się zakłady remontowe. Do Rosji przemycono części z których zmontowano pod Czelabińskiem około 120 dronów (Ukraina podaje dokładną liczbę jako 117). Były to popularne aparaty „Osa” firmy First Contact z Czernihowa o masie nieco ponad 5 kg, przenoszące ładunek użyteczny nieco ponad 3 kg. Ponieważ w jego skład wchodzi kamera, to na ładunek bojowy pozostaje ok. 2,5 kg. Zasięg tego drona to 8 km, ale mówimy o zasięgu łączności do sterowania metodą FPV, do czego ten aparat jest najczęściej stosowany. W przypadku lotu autonomicznego ten zasięg sięga 15 km.

Zdjęcie satelitarne pokazujące zniszczenia na lotnisku Biełaja  pod Irkuckiem.
Zdjęcie satelitarne pokazujące zniszczenia na lotnisku Biełaja pod Irkuckiem.

W dronie zastosowano popularnego autopilota ArduPilot (jest to komercyjna aplikacja kontrolująca systemy bezzałogowe) sprzężonego ze sztuczną inteligencją. W muzeum broni strategicznych w Potławie ćwiczono układ sztucznej inteligencji w wyszukiwaniu i atakowaniu bombowca Tu-22M3 i Tu-95. Kiedy wypracowany został odpowiedni algorytm, został on skopiowany do wszystkich użytych dronów. Ukraiński agent założył firmę transportową w Czelabińsku, gdzie na przedmieściach zmontowano specjalne domki kontenerowe, których dach był zdalnie otwierany. Pod dachem umieszczono 20-36 dronów w każdej ciężarówce. Kierowców wynajęto przez media społecznościowe płacąc im zaliczki na konto, co jest w Rosji normą w branży transportowej. Każdy z nich otrzymał zlecenie na transport ładunku do określonego miejsca po zadanej trasie. W pobliżu lotnisk każdy z kierowców otrzymał telefoniczne polecenie zatrzymania się na parkingu, wówczas dach się otwierał i startowały drony. Kierowcy, których Rosjanie oczywiście aresztowali, nie mieli pojęcia w czym uczestniczą, ani nie znali swojego zleceniodawcy. Właściwi organizatorzy nie zostali schwytani.
Podobno aparaty nie korzystały z GPS, ze wskazanego miejsca zatrzymania się (parking, stacja benzynowa) aparaty leciały według kursu i czasu oraz zliczenia drogi, a następnie po włączeniu kamery same poszukiwały sobie celów. Osy naprowadzały się na cele same i robiły to dość skutecznie.

Tak ułożono drony Osa pod dachem przewożonych kontenerów mieszkalnych.
Tak ułożono drony Osa pod dachem przewożonych kontenerów mieszkalnych.

Spośród czterech lotnisk operacyjnych, nie powiódł się atak na Ukrainkę i to z bardzo prozaicznej przyczyny – przed dojechaniem w pobliże bazy zapaliła się ciężarówka, a w wyniku pożaru doszło do wybuchów ładunków dronów. Za to pozostałe ataki powiodły się. Najmniej wiadomo o ataku na Iwanono, gdzie poważnie uszkodzono dwa samoloty dozoru radiolokacyjnego A-50. Zniszczono też na pewno 9 Tu-95MS i 4 Tu-22M3, a uszkodzono 6 Tu-95MS oraz 8 Tu-22M3. Ponadto zniszczeniu uległ samolot transportowy An-12 (w bazie Olenia). Trzeba przyjąć, że spośród maszyn uszkodzonych są takie, których nie da się lub nie będzie się opłacało naprawiać. Mowa o danych potwierdzonych ze zdjęć satelitarnych, bowiem Ukraina ogłosiła oficjalnie zniszczenie 41 dużych samolotów.
Strata 9 do 15 Tu-95MS spośród 58 maszyn, w tym zapewne ok. 40 w pełni sprawnych to uszczuplenie rosyjskiej floty bombowców strategicznych o jedną czwartą. Jest to poważny cios, który na Zachodzie wywołał obawy o możliwość użycia broni jądrowej przez Rosję, co oczywiście nie nastąpiło.

 

Michał Fiszer, współpraca Maciej Herman

Powstała w 2004 r. firma ZALA AERO GROUP znana też pod rosyjską nazwą ZALA AERO GROUP Беспилотные системы (systemy bezpilotowe), od 2015 r. wchodząca w skład koncernu OA Koncern „Kałasznikow”, jest jednym z głównych dostawców różnych bezpilotowych aparatów latających dla Sił Zbrojnych Rosji.

Firmę założył w 2003 r. konstruktor i biznesman z Iżewska Aleksandr Zacharow, a firma początkowo nazywała się OOO „CST”, przy czym owe trzy „O” oznaczają spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością, zaś CST jest skrótem od Centr Sowriemiennoj Techołogii, czyli centrum współczesnych technologii. Proponowano wówczas różne rozwiązania z dziedziny technologii teleinformacyjnych, ale już w 2004 r. firma zajęła się opracowaniem i produkcją różnych systemów bezpilotowych, które z czasem znalazły drogę dla wojska. Od 2015 r. przyjęto nazwę ZALA, a wejście w skład OA Koncern „Kałasznikow”, co mimo wszystko nie oznacza utratę pewnej samodzielności firmy z Iżewska, dało możliwość prowadzenia sprzedaży produktów dla Sił Zbrojnych Rosji, jako że koncern był dopuszczony do tzw. obrotu specjalnego. Od 2011 r. do 2021 r. koncern uzyskał kontrakty od rosyjskich agencji rządowych wartości 3,3 miliardy Rubli. Po inwazji Rosji na Ukrainę, w samym 2022 r. uzyskano kontrakty, głównie od wojska, wartości 3,8 miliardów Rubli, co wpłynęło na ogromny rozwój tej firmy.

Założyciel i główny konstruktor firmy ZALA AERO Aleksandr Zacharow, obecnie posiadający 50,85% udziałów w firmie.
Założyciel i główny konstruktor firmy ZALA AERO Aleksandr Zacharow, obecnie posiadający 50,85% udziałów w firmie.

Obecnie w Rosji nastąpił prawdziwy wysyp różnych firm produkujących różne systemy bezpilotowe. To, że większość z nich jest przeznaczone na rynek cywilny nie znaczy, że nie trafiają one do wojska. W wyniku zbiórek społecznych, albo za fundusze jednostek wojskowych, kupowane są różne komercyjne aparaty, które na miejscu w warsztatach jednostek wojskowych są dostosowywane do zadań militarnych, poprzez modyfikację ich systemów łączności, poprzez ich uzbrajanie, itp. Czasem wojsko kupuje też części z których samodzielnie składa sobie odpowiednie aparaty, choć w Rosji jest to o wiele mniej rozwinięte, niż w Ukrainie. Ukraina cieszy się szerokim poparciem i w związku z tym zbiórki na zakup dronów mają duży odzew także za granicą, więc jednostki otrzymują ich znacznie więcej.

Nowa rodzina amunicji krążącej firmy ZALA AERO, czyli aparat typu Kub.
Nowa rodzina amunicji krążącej firmy ZALA AERO, czyli aparat typu Kub.

Firma ZALA AERO GROUP dostarcza swoje aparaty w normalnym systemie dostaw wojskowych, przy czym używane są trzy różne grupy aparatów różnych typów. Jedne to aparaty rozpoznawcze i obserwacji pola walki produkowane w klasie małych TUAV (Tactical Unmanned Aerial Vehicle) o masie od 5 do 20 kg. Są one powszechnie używane na froncie w Ukrainie w coraz większej ilości. Drugą grupą wytwarzanych aparatów to tzw. amunicja krążąca, zwana czasem przez dziennikarzy „dronami kamikaze”. Tutaj firma ZALA AERO GROUP jest liderem wśród firm, jakie można zaliczyć do branży zbrojeniowej, w dostawach profesjonalnej amunicji krążącej, a najbardziej znany typ to ZALA Lancet, który ma zasięg nawet do 70 km w odmianie Lancet-3 i do 40 km w wersji Lancet-1. Jednakże Lancet nie jest jedynym typem aparatu produkowanym w tej klasie.
Kolejna grupa używana przez wojska w najmniejszej liczbie to aparaty pionowego startu i lądowania typu śmigłowcowego. Są one również używane do rozpoznania i obserwacji, ale na niewielką odległość, ale wojsko ma ich niewiele. Najwięcej aparatów „śmigłowcowych” typu Zala 421-02, Zala 421-02M i Zala 421-02X sprzedano Ministerstwu Nadzwyczajnych Sytuacji, czyli rosyjskiemu ministerstwu odpowiedzialnemu za służby ratownicze, straż pożarną, itp.

Aparaty firmy ZALA AERO GROUP w dwóch pierwszych klasach są natomiast stosowane na froncie dość masowo. Inne profesjonalne firmy produkujące bezpilotowe aparaty latające to na przykład OOO STC czyli Specjalnyj Technołogiczeskij Centr z Sankt Petersburga, który jest producentem słynnych apoaratów Orłan, z najpopularniejszym Orłan-10 używanym bardzo powszechnie do rozpoznania taktycznego w Ukrainie, Roboavia z Symferopola dostarczająca małe rozpoznawcze aparaty Feniks-3, Grupa Konsztadt również z Sank Petersburga produkująca aparaty Orion i Forposst, które jednak po początkowych stratach obecnie są używane na froncie w niewielkiej ilości oraz AO „Eniks” z Republiki Tatarstanu, która produkuje małe aparaty rozpoznawcze rodziny Eleron oraz obserwacyjny quadrocopter Wjejer.

 

Michał Fiszer, współpraca Maciej Herman

Już teraz zapisz się
do naszego newslettera

Bądź na bieżąco z nowościami