18 marca przymusowo lądował pod Mirosławcem aparat MQ-9 Reaper z amerykańskiego pododdziału 52nd Expeditionary Operations Group Detachment 2 z Mirosławca. Dało to impuls Rosjanom do twierdzenia, że to oni doprowadzili do rozbicia się aparatu za pomocą zakłóceń aktywnych.
W Mirosławcu stacjonuje kilka MQ-9A Reaper, które noszą rejestracje cywilne dla ułatwienia poruszania się po cywilnej przestrzeni powietrznej w Polsce. Zadaniem jednostki jest monitorowanie zagrożeń na wschodniej granicy Polski, dlatego aparaty często wykonują loty rozpoznawcze w polskiej bądź międzynarodowej (nad morzem) przestrzeni powietrznej zbierając dane z Obwodu Królewieckiego oraz z zachodniej części Białorusi. MQ-9A Reaper używają w tym celu specjalnego radaru AN/APY-8 Lynx, dysponującego zasięgiem do ok. 100 km (może zajrzeć na jakieś 70-75 km w głąb od granicy czy wybrzeża). Jest to radar do obserwacji celów naziemnych lub nawodnych, dysponujący zakresem SAR, czyli podnoszącym rozdzielczość metodą sztucznej apertury. Dzięki temu radar może dostarczać obrazy celu zbliżone do fotograficznych, dysponując przy tym rozdzielczością rzędu 10 cm. Możliwa jest więc identyfikacja wykrytych obiektów, czyli mówiąc po ludzku można odróżnić ciężarówkę od wyrzutni rakietowej na podstawie transmitowanego przez aparat obrazu. Poza wspomnianym radarem możliwe jest zamontowanie systemu pasywnego rozpoznania radioelektronicznego pozwalającego na określanie położenia środków radiolokacyjnych, radionawigacyjnych, łączności i walki radioelektronicznej.
Aparat MQ-9A Reaper startuje, wykonuje lot i ląduje automatycznie, choć możliwa jest ręczna ingerencja operatora. Operator może zadawać kurs i wysokość w czasie lotu w trybie półautomatycznym lub całkowicie przejąć sterowanie aparatem, jakby był pilotem siedzącym na jego pokładzie. Jeśli jednak nie ma łączności, aparat wraca do tryby automatycznego, czyli do lotu do kolejnego punktu zwrotnego, a następnie wykonania lotu wzdłuż zaprogramowanej trasy. Tryb ten jest nie tylko automatyczny, ale też autonomiczny, ponieważ sercem systemu nawigacji jest bezwładnościowy układ nawigacyjny z żyroskopami laserowymi Honeywell H-764, który jest wewnętrznie zintegrowany z odbiornikiem GPS odpornym na zakłócenia aktywne. Istotne jest to, że skuteczne zakłócenie sygnału GPS pozbawi ten system korekcji, czyli precyzyjnego udokładnienia, ale nie możliwości kontynuowania lotu po zaprogramowanej trasie. A bezwładnościowego układu nawigacyjnego zakłócić się nie da. Ponadto MQ-9 Reaper ma odbiornik TACAN do udokładnienia swojego położeniu na zasięgu do ok. 200 km od naziemnej stacji tego systemu przy locie na dużej wysokości. Takie nadajniki są w Polsce w Mirosławcu, Świdwinie, Inowrocławiu, czy w Babich Dołach, a także na innych lotniskach wojskowych, co pozwala na nawigowanie w rejonie Mazur i na północ od Zatoki Gdańskiej niezależnie od sygnałów GPS. Po powrocie, nawet z niedziałającym GPS, aparat wchodzi w ścieżkę sygnałów systemu lądowania ILS i jest w stanie precyzyjnie wylądować na lotnisku. Do tego nie jest technicznie potrzebna łączność radiowa z aparatem, choć może być przydatna ze względów proceduralno-ruchowych.
MQ-9 Reaper ma trzy systemy łączności. Jeden to system łączności satelitarnej pracujący w paśmie 8-12 GHz firmy Collins Aerospace, kolejny to L3 Communication KOR-24 z protokołem Link-16 oraz system transmisji danych pracujący w paśmie częstotliwości 4,0 do 8,0 GHz, zaś trzeci to radiostacja korespondencyjna Collins AN/ARC-210 pracująca w paśmie 30-510 MHz. Pierwsze dwa mają możliwość transmitowania danych z rozpoznania w czasie rzeczywistym oraz możliwość zdalnego sterowania aparatem w trybie półautomatycznym oraz ręcznym, zaś trzeci system służy do łączności ze służbą ruchu lotniczego (korespondencje za pośrednictwem aparatu prowadzi operator z ziemi), ale ma też możliwość wysłania awaryjnych sygnałów sterowania w ograniczonym zakresie. Całkowite zerwanie łączności we wszystkich kanałach powoduje brak możliwości odbioru danych z rozpoznania w czasie lotu (można je odczytać z rejestratorów po lądowaniu) oraz przejście aparatu w tryb automatyczny, a przy dodatkowym zakłóceniu sygnałów systemów nawigacyjnych GPS i TACAN – w tryb autonomiczny. Wciąż możliwe jest automatyczne lądowanie na lotnisku z użyciem systemu ILS.
Rosjanie natomiast chwalą się, że używając dwóch swoich systemów, dopracowanej analogowej wersji 1Ł269 Krasucha-2O do zakłócenia odbiornika GPS oraz cyfrowego nowoczesnego systemu 1Ł257 Krasucha-4 do zakłócenia kanałów łączności (zakres pracy 2-18 GHz) doprowadzili oni do pogubienia się aparatu i jego upadku. Można się nieźle pośmiać z rosyjskich oświadczeń, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że w Ukrainie uporczywie usiłują oni zakłócać komercyjne chińskie drony używane przez wojska ukraińskie kupowane na Aliexpress za niewielkie pieniądze. I choć czasem im się faktycznie udaje je zakłócić, to bardzo często drony te operują dość skutecznie nad rosyjskim ugrupowaniem. Przypomnijmy, że 14 marca 2023 r. dwa rosyjskie myśliwce Su-30SM przechwyciły aparat MQ-9 Reaper nad Morzem Czarnym i wykonywały przy nim różne niebezpieczne manewry. Usiłowały go nawet polać naftą lotniczą z wykorzystaniem instalacji awaryjnego zrzutu paliwa, ale i to nie wyszło. Ostatecznie jeden z samolotów zderzył się ze śmigłem aparatu i dopiero po tym „taranie” doprowadziły do jego przymusowego wodowania, bo obsługa nie chciała ryzykować lotu uszkodzonym aparatem nad terenami zamieszkałymi. Dlaczego więc wtedy po prostu nie zakłócili tamtego Reapera? System Krasucha w obu odmianach jest w uzbrojeniu od 2019 r.
Dlatego stawiam na awarie techniczną a rosyjskie opowiastki o ich zakłóceniach które spowodowały wypadek aparatu można między bajki włożyć.
Bądź na bieżąco z nowościami
Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Śląski Klaster Lotniczy w celu przesyłania na mój adres e-mail newslettera.
Bądź na bieżąco z nowościami