Na wtargnięciu w polską przestrzeń powietrzną 21 dronów, a następnie naruszeniu dronami rumuńskiej przestrzeni powietrznej się nie skończyło. Kilka dni temu użyto relatywnie niedużych aparatów do wywołania zakłóceń w lotach z lotnisk duńskich i w rejonie Oslo. Kolejny aparat nieznanego pochodzenia pojawił się nad fińską elektrownią. Wiadomo, że robią to Rosjanie, ale po co? Co chcą osiągnąć?
Wlot 21 bezpilotowych aparatów latających nad Polskę nie był przypadkiem. Zwykle w nalotach na Ukrainę miesza się pół na pół drony uzbrojone w 50 kg głowice (jeśli to najpopularniejsze Gerań 2 czyli rosyjski licencyjny Shahed 136 produkowany w Jełabuga w Tatarstanie wg ulepszonego irańskiego projektu) z trzy lub cztery razy tańszymi nieuzbroonymi dronami pułapkami Gerbera. Załóżmy, że zakłócenia radioelektroniczne były tak silne, że część aparatów zmylona błędnymi wskazaniami odbiornika GPS odleciała daleko od swoich celów i wleciały one do Polski. Ale w takiej sytuacji byłaby to zwyczajowa mieszanka obu rodzajów bezpilotowców, a nie same pułapki Gerbera, bez żadnego ładunku bojowego. To tak jak słynne opowieści o kocie z Wąchocka, który jak dostaje w misce kawę z mlekiem, to mleko wypija, a kawę zostawia.
Skoro więc wiemy, że to nie był przypadek, to jaki był cel tej akcji? Głównym celem było wywołanie szoku, co torowało drogę dla zmasowanego ataku informacyjnego. Uśpione dotąd konta w mediach społecznościowych, bez żadnych postów do tej pory lub z zaledwie kilkoma byle jakimi, lub wręcz konta założone na 12-24 godziny przed atakiem, nagle ożyły i zaczęły strzelać przygotowaną narracją. Twierdzono, że to ukraińska prowokacja, żeby nas wciągnąć do wojny. Fakt, że cała akcja została tak skrojona, by nie być powodem do wojny nikomu nie przeszkadzał. Czyli że chcieli nas wciągnąć do wojny robiąc coś, co na pewno nas nie wciągnie do wojny…
Fakt, że jest to element zaplanowanych działań został następnie potwierdzony kolejnymi prowokacjami. Tajemnicze aparaty bezpilotowe pojawiły się nad czterema lotniskami w Danii. Były to lotniska Aalborg, gdzie stacjonuje też duński 721. Dywizjon, jednostka transportowa wyposażona m.in. w samoloty C-130J-30 Hercules, Skrydstrup, gdzie bazują myśliwce: 727. Dywizjon na samolotach F-35A i 730. Dywizjon na F-16AM, a także dwa cywilne lotniska Esbjerg i Sønderborg na Półwyspie Jutlandzkim. To już drugi raz w ciągu jednego tygodnia. Dodatkowo nad ranem rosyjski samolot rozpoznawczy Ił-20 przeleciał na bardzo małej wysokości ok. 100 m tuż nad niemiecką fregatą F220 „Hamburg”.
Bezpilotowce przyleciały znad morza i po krążeniu w rejonie lotnisk powodując odwołanie operacji lotniczych, po określonym czasie wszystkie odleciały z powrotem nad morze. Przypuszczalnie aparaty startowały z jednego ze statków z rosyjskiej floty cieni. To jest flota blisko 1400 statków lub więcej, które zostały zakupione przez różne firmy „krzaki” zarejestrowane w krajach III świata założonych na tzw. „słupów”, a piętrowe czartery powodują, że namierzenie rzeczywistego operatora jest praktycznie niemożliwe. Statki te noszą tzw. tanie bandery: Liberia, Panama, Wybrzeże Kości Słoniowej, Trynidad i Tobago, itp. Mimo wszystko zatrzymanie takiego statku na wodach międzynarodowych jest poważnym naruszeniem prawa do swobodnej żeglugi. I to mimo tego, że statki te nie mają ubezpieczenia, są w fatalnym stanie technicznym, a często ich świadectwo zdolności żeglugowej albo jest nieaktualne, albo wydane w krajach, w których dokumenty nikt nie ufa. Jednakże zawijają one tylko do zaufanych portów i nie ma obawy, że gdzieś zostaną zatrzymane. Te statki przechodziły wielokrotnie różne remonty i przebudowy, a zatem można je dostosować do dowolnych zadań. Jeden z takich statków zatrzymanych w Finlandii w grudniu 2024 r. po tym jak rwał ciągniętą kotwicą podwodne kable łączące Finlandię z Estonią, okazał się być naszpikowany aparaturą do rozpoznania radioelektronicznego. Bardzo łatwo jest dostosować je do roli dronowych lotniskowców. Używając niewielkich aparatów o zasięgu do 100 km mogą one prowadzić skuteczne działania rozpoznawcze lub nawet dywersyjne przeciwko bazom morskim, portom handlowym i miastom w pobliżu wybrzeża.
Celem tych działań obecnie jest zastraszenie zachodnich społeczeństw i wysłanie im ostrzeżenie, że dalsze wspieranie Ukrainy spowoduje bardziej radykalne kroki wojenne skierowane przeciwko nim. Oczywiście Rosja ma określone plany wobec wielu państw europejskich i plany dokonania na nie agresji nie są uzależnione od tego czy one Ukrainę wspierają, czy nie. Raczej jeśli dopuścimy do upadku Ukrainy, to tylko ułatwimy Rosji szybsze przejście do dalszych działań już poza Ukrainą. I tak Rosja skutecznie wykorzystuje bezpilotowe aparaty latające do prowadzenia bardzo skutecznej wojny kognitywnej z państwami zachodnimi.
Michał Fiszer, współpraca Maciej Herman
Bądź na bieżąco z nowościami
Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Śląski Klaster Lotniczy w celu przesyłania na mój adres e-mail newslettera.
Bądź na bieżąco z nowościami