Jeszcze w latach 90. przypuszczano, że w przyszłych działaniach bojowych klasyczne bezpilotowe aparaty latające o prostej konstrukcji, umiarkowanych osiągach i napędzane silnikami spalinowymi mogą mieć problem z przetrwaniem na polu walki, gdyby działania bojowe były prowadzone przeciwko przeciwnikowi wysokotechnologicznemu. Dlatego podjęto też prace koncepcyjne nad aparatami trudnowykrywalnymi, o wysokich osiągach.
Zadziałał tu pewien efekt psychologiczny, bowiem wciąż jeszcze wojskowi, politycy i naukowcy pracujący dla przemysłu obronnego mieli w pamięci atmosferę i zmagania Zimnej Wojny, z czego oczywiście wynikała potrzeba posiadania uzbrojenia zdolnego do pokonania systemów obronnych przeciwnika. Bezpilotowe aparaty latające o prostej konstrukcji, które można by nazwać dużymi latającymi modelami, raczej nie wzbudzały zaufania, choć kusiły swoim niskim kosztem, pozwalającym na masowe wprowadzanie je do użycia.
Później, już u progu XXI wieku wydawało się, że świat cywilizowany będzie przez wiele kolejnych dekad współistniał pokojowo, zaś największym zagrożeniem będzie terroryzm o podłożu radykalizmu religijnego. Automatycznie ustawiało to przeciwników w postaci państw tzw. trzeciego świata, które dysponowały słabszymi i nie najnowocześniejszymi siłami zbrojnymi. W warunkach takiego pola walki, jakie występowało w Afganistanie czy nawet w Iraku, proste bezpilotowe aparaty latające doskonale się sprawdzały. Także aparaty typu Predator i Reaper, które, co prawda, były już o wiele bardziej zaawansowane, mogąc wykonywać loty na wysokościach 12 000 – 15 000 m wciąż zapewniając całkowite bezpieczeństwo operowania powyżej zasięgu ognia przeciwlotniczego z dział, z przenośnych przeciwlotniczych zestawów rakietowych, a nawet z systemów przeciwlotniczych bliskiego zasięgu, to jednak miały dość niewielkie osiągi w porównaniu do bojowych myśliwców pilotowanych. Innych środków przeciwlotniczych w tych obszarach po prostu nie było (po pokonaniu Iraku w 2003 r.), ale były wątpliwości jak te aparaty spiszą się w walce z dobrze uzbrojonym i wyposażonym przeciwnikiem, dysponującym nowoczesnym systemem obrony powietrznej.
Dlatego prace nad wysokotechnologicznymi aparatami klasy stealth o osiągach zbliżonych do pilotowanych samolotów bojowych, zapoczątkowane w latach 90. nie przebiegały w wysokim tempie, nie miały one priorytetów, bowiem wojsko było całkowicie usatysfakcjonowane doświadczeniami z użycia posiadanych prostszych aparatów o stosunkowo niewielkich kosztach pozyskania i eksploatacji, nie widząc potrzeby wprowadzania systemów o wysokich osiągach i o własnościach utrudnionego wykrycia (stealth).
Niemniej jednak prace nad demonstratorem takich technologii podjęła agencja DARPA (Defense Advanced Research Projects Agency), kontraktując wykonanie prototypów rozpoznawczego aparatu bezpilotowego klasy stealth (trudnowykrywalnego) o wysokich osiągach (duża prędkość poddźwiękowa, wysoki pułap lotu). Opracowanie takiego aparatu podjęły wspólnie firmy Lockheed Martin i Boeing, które porozumiały się chcąc poznać i posiąść odpowiednie technologie przydatne w przyszłości, mając okazję wykorzystania funduszy Departamentu Obrony. Aparaty otrzymały oficjalne oznaczenie RQ-3 i nazwę DarkStar.
Zdecydowano, że aparat powstanie w układzie latającego skrzydła, z płaskim nośnym szczątkowym kadłubem, by wygospodarować przestrzeń dla odpowiedniej aparatury misji i układów sterowania. Aparat miał 21,3 m rozpiętości skrzydeł, 4,6 m długości szczątkowych skrzydeł, nie miał usterzenia pionowego bowiem ustatecznienie kierunkowe realizowano za pomocą wychylanych lekko hamulców aerodynamicznych na końcach skrzydeł, a całość sterowano aktywnym układem sterowania. Masa własna aparatu wynosiła 1980 kg, zaś z ładunkiem użytecznym i paliwem – 3860 kg. DarkStar miał chowane podwozie, tak by całkowicie wyeliminować elementy mogące odbijać fale radiolokacyjne, no i oczywiście poprawiające osiągi. Napęd w postaci odrzutowego silnika dwuprzepływowego Williams-Rolls-Royce FJ44-1A o ciągu 8,5 kN, który wydawał się być mimo wszystko zbyt słaby. Prędkość maksymalna wynosiła 465 km/h, czyli mniej więcej tyle ile tłokowego Predatora, a pułap sięgał 13 500 m. Nie zachwycał też zasięg ok. 925 km.
Pierwszy lot wykonano 29 marca 1996 r., ale już w drugim locie próbnym 22 kwietnia 1996 r. prototyp uległ rozbiciu na skutek niestateczności podłużnej po starcie, nad którą nie zapanował aktywny układ sterowania. Drugi poprawiony prototyp RQ-3A oblatano 29 czerwca 1998 r. i z jego użyciem prowadzono próby przez kilka kolejnych miesięcy. Jednak wciąż występowały problemy ze statecznością, układem sterowania, a cały aparat miał zbyt słabe osiągi, w stosunku do wymagań dla systemu bojowego. Dlatego 29 stycznia 1999 r. cały program zamknięto.
Czy DarkStar to całkowita klapa? Mimo wszystko nie. Pokazał on bowiem konstruktorom, na co należy zwrócić uwagę, jakie rozwiązania się sprawdzają, a które są chybione, dały im cenne wskazówki na przyszłość. I choć pierwsza dekada XXI wieku nie sprzyjała rozwojowi tego typu systemów, bo wojna z silnym przeciwnikiem wydawała się nieprawdopodobna, a proste aparaty o umiarkowanych osiągach doskonale sprawdzały się w prowadzonych wówczas konfliktach o małej intensywności. Niemniej jednak rozwój aparatów trudnowykrywalnych o wysokich osiągach w ostatnim okresie przyśpieszył i warto pamiętać, że DarkStar przetarł dla nich drogę.
Bądź na bieżąco z nowościami
Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Śląski Klaster Lotniczy w celu przesyłania na mój adres e-mail newslettera.
Bądź na bieżąco z nowościami