Bezpilotowy aparat MQ-9B Guardian, czyli odmiana MQ-9A Reaper, która została zaprojektowana z myślą o uzyskaniu cywilnego certyfikatu europejskiego, jest produkowany w morskiej wersji patrolowej SeaGuardian, i w lądowej wersji rozpoznawczej SkyGuardian. Obie odmiany mogą być atrakcyjne dla Polski.
Aparat MQ-9A Reaper, produkowany w wielu różnych odmianach, jest dobrze znany, choć właściwie wymaga też oddzielnego opisu. Na jego bazie powstała jego ulepszona odmiana, która poprzez dostosowanie do odpowiednich przepisów miała otrzymać (i otrzymała) certyfikat europejski pozwalający tym aparatom na operowanie w cywilnych przestrzeniach powietrznych jak zwykły samolot. Początkowo aparat ten nosił nazwę Certifiable Predator B, czyli certyfikowalny Predator B, która to nazwa z kolei dotyczyła turbośmigłowej wersji MQ-1 Predator. Aparat został opracowany i wykonany w amerykańskiej firmie General Atomics Aeronautical Systems z Poway w Kalifornii, przy czym w maksymalnym stopniu wykorzystano płatowiec, silnik i systemy Reapera.
Prace nad nowym systemem prowadzono od 2012 r., ponieważ zmiany objęły nie tylko spełnienie wymagań przepisów o ruchu w kontrolowanej przestrzeni powietrznej, ale także od razu poprawę własności lotnych i parametrów przestrzennych aparatu, takich jak zasięg, długotrwałość lotu i taktyczny promień działania, ale też możliwości w zakresie prowadzenia obserwacji i rozpoznania. Pierwszy lot aparatu miał miejsce 28 listopada 2018 r., zaś pierwszym zamawiającym była Wielka Brytania. Po próbach Królewskie Siły Powietrzne RAF otrzymają 16 systemów tego typu oznaczonych w Wielkiej Brytanii Protector RG Mark 1 (RG1). Pierwsze aparaty przekazano użytkownikowi w bazie Addington w październiku 2023 r., sformowano na nich ponownie słynny 31. Dywizjon, który swego czasu latał na samolotach Tornado GR do 2019 r.
Aparaty oznaczone w USA SkyGuardian są też oferowane innym użytkownikom. Mają one rozpiętość skrzydeł powiększoną do 24 m z dodatkowymi wingletami na końcach, co zapewnia im długotrwałość lotu 40 godzin na wysokości ok. 15 000 m. Aparat przenosi nowy elektrooptyczny system w obrotowej głowicy pod przednią częścią kadłuba, która w pełni odpowiada wymogom High Definition jakości dostarczanego obrazu zarówno z kolorowej kamery telewizyjnej, jak i termowizyjnej. Aparat wyposażono też w system do automatycznego startu i lądowania oraz układ TCAS II zapobiegający kolizjom w kontrolowanych przestrzeniach powietrznych.
Najważniejsze z naszego punktu widzenia jest to, że nowy aparat może zabierać aparaturę rozpoznania radioelektronicznego lub aparaturę zakłóceń elektronicznych. Może to być aparatura wybrana przez użytkownika, zintegrowana przez producenta.
Oferowana jest też wersja SeaGuardian, czyli odmiana tego aparatu zoptymalizowana do wykonywania lotów nad obszarami morskimi, by poszukiwać i śledzić okręty nawodne oraz wykrywać okręty podwodne dzięki specjalnemu zestawowi zrzucanych radiowych boi hydroakustycznych wykrywających zanurzone okręty podwodne. Aparat ma przenosić lekkie torpedy do zwalczania okrętów podwodnych, co jest ewenementem, ale wersja SeaGuardian, wyposażona w radar Leonardo Seaspray 7500E V2, jest dopiero w fazie rozwoju.
Niemniej jednak zakup obu wersji, lądowego SkyGuardiana do prowadzenia efektywnego rozpoznania radioelektronicznego z powietrza oraz ewentualnie do stawiania skutecznych zakłóceń radioelektronicznych, oraz morskiego SeaGuardiana, do prowadzenia rozpoznania akwenów morskich, uzupełniając nasze samoloty M28 Bryza 1R z Siemirowic, byłaby dla Polski niezwykle korzystna. Co prawda brytyjskie Protectory mają prowadzić też rozpoznanie obrazowe pola walki oraz atakować cele naziemne przy pomocy 18 przenoszonych rakiet kierowanych Brimstone. Jednak brytyjska konfiguracja jest efektem doświadczeń z wojen w Iraku i Afganistanie, a Polska musi raczej patrzeć na doświadczenia z wojny w Ukrainie, jako podstawę naszej koncepcji użycia bezpilotowych aparatów latających.
Z całą pewnością wykorzystanie 4-8 Skuguardianów i podobnej liczby SeaGuardianów z mocno zunifikowanym wsparciem logistycznym dałoby nam nowe, unikalne możliwości, których dziś nie posiadamy, w tym monitorowania działalności potencjalnego przeciwnika na jego własnym terytorium już w czasie pokoju, by dać nam możliwości w zakresie ostrzegania przed atakiem. Nie od rzeczy byłoby też pomyśleć o radarze SAR do obserwacji celów naziemnych jako alternatywne wyposażenie lądowych aparatów.
Michał Fiszer, współpraca Maciej Herman
Bądź na bieżąco z nowościami
Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Śląski Klaster Lotniczy w celu przesyłania na mój adres e-mail newslettera.
Bądź na bieżąco z nowościami