Ataków na Rosję za pomocą bezpilotowych aparatów latających dalekiego zasięgu jest coraz więcej, a rosyjska obrona nie radzi sobie z nimi. Przysparzają one znaczne straty, chociaż to wyjątkowo proste konstrukcje i tanie w wytwarzaniu.
W nocy z 13 na 14 stycznia Ukraińcy przeprowadzili najbardziej zmasowany atak z użyciem bojowych bezpilotowych aparatów latających jednorazowego użytku, typu „amunicja krążąca”. Właściwie ten nowy środek walki nie doczekał się jeszcze polskiej nazwy, bo faktycznie trudno to uzbrojenie sklasyfikować. Dziennikarze używają określenia „drony-kamikaze” w nawiązaniu do samobójczych ataków japońskich lotników w II wojnie światowej. Można je nazywać pociskami manewrującymi, ale pociski manewrujące to wykonywane przez firmy zbrojeniowe małe samolociki kierowane zaawansowanymi układami nawigacyjnymi, precyzyjnymi układami nawigacyjnymi i wojskowymi, odpornymi na zakłócenia odbiornikami GPS, a całość jest czasem wspomagana systemem TERPROM, czyli określeniem położenia na podstawie analizy profilu terenu poprzez pomiar wysokości do powierzchni ziemi za pomocą radiowysokościomierza i porównanie tych danych z pomiarem wysokości mierzonej barometrycznie lub za pomocą systemu DSMAC czyli porównania obrazu terenu z kamery z obrazem satelitarnym z pamięci komputera i nałożenie obu na siebie. Takie pociski mają paliwooszczędne silniki odrzutowe, a całość kosztuje kilkaset tysięcy dolarów lub nawet ponad milion.
Tymczasem drony jakie produkuje Ukraina kosztują kilkanaście tysięcy dolarów, czasem ciut więcej. Mają proste płatowce wykonane z laminatów szklanych które dziś są łatwo dostępne, mają czasem jakieś duraluminiowe wzmacniające elementy nośne. Ich napęd stanowi tani silnik tłokowy i mają proste wysokościomierze barometryczne oraz autopilota opartego o mini komputer (dziś to taniocha) wraz z elektrycznymi mechanizmami wykonawczymi, przy czym są to tanie silniczki cywilne z proporcjonalnym układem selsynowym do sterowania. Oczywiście w przeciwieństwie do wojskowych pocisków manewrujących mających często 200 kg lub silniejsze głowice bojowe typu penetrującego, bezpilotowce dalekiego zasięgu mają głowice bojowe 20-50 kg prostego, odłamkowo-burzącego typu. Układ sterowania to zliczenie drogi połączone z odbiornikiem GPS który uodparnia się na zakłócenia metodami bardziej warsztatowymi niż przemysłowymi, dzięki pomysłowym informatykom. Czasem zdobywa się kartę SIM do rosyjskiej sieci i korzysta się z funkcji „lokalizacja GPS” z sieci GSM lub nawet wykorzystuje się dostępny internet do transmisji obrazu z kamery drona za pośrednictwem mediów społecznościowych! Dlatego właśnie jak lecą drony, Rosjanie starają się wyłączać internet mobilny w całej okolicy, ale często operatorów jest tylu, że ciężko jest to zrobić tak w pełni. Operator w Ukrainie widząc obraz z kamery też steruje dronem za pośrednictwem owych mediów społecznościowych, szyfrowanego Signala albo Discorda i celność tych aparatów jest zadziwiająca.
Oczywiście w stosunku do „pełnokrwistych” pocisków manewrujących takie bezpilotowce są po pierwsze dość powolne (ok. 200 km/h wobec ok. 800 km/h) i lecą na wysokości 150-300 m a nie na 30-100 m, co ułatwia ich zwalczanie. Ale to nic nie szkodzi, bo zamiast 2-4 pocisków można wysłać 20-40 aparatów których salwa i tak jest tańsza, a wystarczy jak tylko z pięć aparatów trafi w cel. Efekt jest często miażdżący.
Ulubionym celem ataków dronowych są wszelkie składy paliw, rafinerie ropy naftowej, czasem zakłady przemysłu chemicznego prowadzące produkcję na rzecz wojska. Głównie w tych zakładach wytwarza się materiały wybuchowe lub ich komponenty lub paliwa do silników rakietowych lub mieszanki zapalające. Bezpilotowce dalekiego zasięgu używano też do ataków na składy amunicji, bo Rosjanie mają zwyczaj je przepełniać, zostawiając amunicję w skrzyniach poza ziemno-betonowymi schronami-składami. Generalnie wszystkie te cele są „łatwopalne” i atakujące bezpilotowce wzniecają w nich potężne pożary. Na przykład 8 stycznia drony zaatakowały duży skład paliw w mieście Engels koło Saratowa, jest tu 800 milionów litrów paliwa różnych typów. A raczej było, bo skład palił się pięć dni, nim nad ranem 13 stycznia go ugaszano. I 14 stycznia znów przyleciały drony podpalając pozostałą część składu, 15 stycznia nadal się palił. Zaatakowano też rafinerię ropy naftowej pod Saratowem i pod Wołgogradem, w obu wywołując bardzo gwałtowny pożar. Wcześniej atakowano nawet terminal gazowy w porcie Ust-Ługa koło Sankt Petersburga, co wybitnie pokazuje że rosyjskie drony latają gdzie chcą nad Rosją. Właściwie co drugi dzień dowiadujemy się o udanym ataku na cele wymienionych typów, czyli te „łatwopalne”, choć już w styczniu 2025 r. zaatakowano też zakłady produkujące rosyjskie podobne aparaty Gerań 2 (licencyjne irańskie Shahed 136).
Warto pomyśleć, by i u nas w kraju opracować podobne systemy, przygotowując ich produkcje za niewielkie pieniądze. Podstawowy bowiem warunek jest taki, że mają one być tanie. Ukraina planuje wyprodukować 9000 sztuk tego rodzaju aparatów w 2025 r. i zapewne zostaną one użyte wywołując straty nieproporcjonalne do swojej ceny.
Michał Fiszer, współpraca Maciej Herman
Bądź na bieżąco z nowościami
Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Śląski Klaster Lotniczy w celu przesyłania na mój adres e-mail newslettera.
Bądź na bieżąco z nowościami