W niedawnym zmasowanym ataku na Izrael, organizacja palestyńska Hamas, a właściwie jej zbrojne ramie Brygady al-Kassam, na dość masową skalę użyła komercyjnych dronów, wykorzystując taktykę działania znaną z wojny ukraińsko-rosyjskiej.
Dotychczas to Izrael był uważany za światowego lidera w dziedzinie bezpilotowych aparatów latających wszelkich typów. Izrael używa ich na dużą skalę od ponad 40 lat, od początku lat 80. Powstało tu w państwowych i prywatnych firmach zbrojeniowych wiele konstrukcji o różnorodnym przeznaczeniu, od rozpoznania poprzez aparaty do walki radioelektronicznej oraz do wykonywania precyzyjnych uderzeń na cele naziemne. Do dziś wojska Izraela używają dużej liczby systemów bezpilotowych, bardzo wiele też eksportują.
Oczywiście Palestyńczycy nie mają dostępu do profesjonalnych wojskowych systemów bezpilotowych. Możliwe, że nieliczne mniejsze typy o charakterze amunicji krążącej mogłyby zostać dostarczone, a właściwie przemycone przez Iran. Znaleziono jednak bardziej pomysłowe rozwiązanie. To samo zresztą zrobiła Ukraina, a później powtórzyła też Rosja. Zakupiono za pośrednictwem portali sprzedażowych chińskie tanie drony komercyjne używane przez instagramowców i ludzi zajmujących się wideofilmowaniem do wykonywania zdjęć i filmów, a następnie takie tanie niewielkie drony wykorzystano efektywnie do prowadzenia rozpoznania. Był to strzał w dziesiątkę, bowiem okazuje się, że drony te nie tylko dobrze spełniały swoją rolę, ale jeszcze były bardzo trudne do zestrzelenia. Na radarach ich nie widać, bo odbicie radarowe jest wielkości zaobrączkowanego ptaka, a zatem użycie przeciwko nim klasycznych systemów przeciwlotniczych jest po prostu niemożliwe. Także tych kierowanych na podczerwień, bowiem ich elektryczne silniki niemal nie zostawiają jakiegokolwiek śladu w podczerwieni.
Wspomniane tanie komercyjne drony można kupić za 2000-3000 dolarów i są to aparaty całkiem wysokiej klasy, w typowym dla komercyjnych układzie quadrokoptera. Można je przez kuriera otrzymać niemal wszędzie na świecie, najwidoczniej także w Strefie Gazy, bo to produkt jak najbardziej cywilny. Teoretycznie bez zastosowania wojskowego. Okazuje się jednak, że zastosowanie wojskowe jest, i to szersze niż się może komuś wydawać. Poza oczywistym użyciem do prowadzenia rozpoznania, co zostało wykorzystane na rzecz grup Hamasu infiltrujących izraelskie terytorium ze Strefy Gazy, mogą one też przenosić pewne niewielkie ładunki. Całkiem wystarczające, by zabrać pocisk od moździerza lub granat z ręcznego granatnika RPG-7, które po odbezpieczeniu są podwieszane pod te niewielkie drony, a po zrzucie są w stanie zniszczyć pojazd lub zabić kilka osób. Użycie tych dronów w tej roli po raz pierwszy zostało zainicjowane przez Ukraińców, z braku dedykowanej broni klasy amunicja krążąca. Okazały się one być w tej roli bardzo skutecznie, choć taktykę ich użycia cały czas doskonalono. Na przykład zaczęto stosować zrzuty z większych wysokości, co wymaga dużej wprawy bo trzeba uwzględniać poprawkę na wiatr. Często więc większe komercyjne drony uzbrajano w co najmniej dwa ładunku. Zrzut pierwszego, często niezbyt celny, pozwalał na odłożenie odpowiedniej poprawki do zrzutu drugiego, który z reguły lądował już w celu, jeśli operator jest wystarczająco sprawny.
Później tą samą taktykę zaadoptowali Rosjanie i również zaczęli ją doskonalić, tak by umiejętnie „bombardować” z relatywnie dużej wysokości (czyli nie z 5-15 m, ale z 30-50 m). Bardzo utrudniło to nie tylko wykrycie takiego drona, ale także jego trafienie ogniem z broni strzeleckiej. Zadziwiające jest to, że operatorzy Hamasu od razu zastosowali właściwą taktykę użycia tych dronów, wraz z odpowiednim doborem kierunku podejścia do atakowanego obiektu, jakby przeszli odpowiednie przeszkolenie od tych, którzy już to robią. Nie jest bowiem wykluczone, że wybrane grupy terrorystów były szkolone na Białorusi. Tam dość łatwo mogli się dostać, jako że nikogo nie dziwi przylot na Białoruś dość znacznej liczby ludzi z Bliskiego Wschodu, przepychanych następnie przez granicę z Polską czy Litwą. Jednak część z przylatujących mogła się znaleźć na poligonach, zamiast na granicy. A później wrócili do siebie. Podobnie zresztą jest z wykorzystaniem dwuosobowych para motolotni do przerzutu grup infiltracyjnych, co zostało zapoczątkowane przez białoruskie siły specjalne już jakiś czas temu.
Poza dronami zrzucającymi ładunki, Hamas użył też typowej amunicji krążącej. I to takiej z klasy „military grade”, bowiem ładunki przenoszone przez komercyjne drony są zbyt słabe, by zniszczyć cztery izraelskie wieże łączności niedaleko Strefy Gazy. Ich zadaniem było głównie prowadzenie nasłuchu radiowego i monitorowanie telefonów komórkowych Hamasu w Strefie Gazy, a zostały one wszystkie zniszczone z użyciem dronów z ładunkami wybuchowymi. Musiały to być jednak irańskie drony typu Shahed.
Hamas użył też rojów dronowych (swarming drones) do „zatkania” izraelskiej obrony powietrznej przed właściwym atakiem rakietowym, notabene przeprowadzonym w sposób bardzo zmasowany. Wykorzystano przy tym tanie modele latające wyposażone w odbijacze radarowe, tak by pokazały się one na radarach izraelskich systemów przeciwlotniczych. Ponieważ ich atak połączono z identycznymi dronami przebudowanymi na amunicję krążącą (do atakowania wybranych obiektów), Izraelczycy otworzyli do nich ogień, pozbywając się pocisków na wyrzutniach przeciwlotniczych. W momencie kiedy spadł właściwy atak rakietowy, wyrzutnie były w trakcie przeładowywania i nie można było prowadzić ognia przeciwrakietowego.
Bądź na bieżąco z nowościami
Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Śląski Klaster Lotniczy w celu przesyłania na mój adres e-mail newslettera.
Bądź na bieżąco z nowościami